CZY MOŻNA ZOSTAĆ KRÓLOWĄ NATURY? OPINIA O OLEJKU Z PESTEK MALIN NATURE QUEEN

Hejka,

Chwila, w której czytacie ten post jest dla mnie dość ważna, ponieważ jest to pierwszy post na blogu. Wcześniej zajmowałam się tym jako krótkodystansowe hobby, dlatego dość szybko rezygnowałam. Podobnie było z kanałem na YouTube, dlatego postanowiłam powrócić do pisania i nagrywania(narazie będzie możliwa tylko pierwsza opcja, ponieważ czekam na mikrofon - lustrzanki okropnie wyłapują szumy). Mam nadzieję, że tym razem nie poddam się, ale wszystko też jest zależne od czytelników, dlatego nie bójcie się komentować i oceniać posty, ale także dawać sugestie na nowe artykuły.

Dzisiejszy post będzie przyjemnością, bo postaram się pozachwycać nad olejkiem. Nie mam go jakoś bardzo długo, ale już widzę efekty.

Oleje są emolientami(termin najbardziej znany chyba u włosomaniaczek), oznacza to, że tworzą ochronną powłokę na skórze. Dlatego olejek zawsze nakładam z kremem czy innym produktem nawilżającym, co wzmacnia działanie obu produktów. Dzisiaj się chciałam skupić na produkcie z firmy Nature Queen, którą poznałam dzięki Ani Guellard na instagramie. Firma jest chyba znana najbardziej z pianki do mycia twarzy, którą miałam przyjemność używać, ale coraz bardziej popularne stają się też właśnie olejki.



Jeśli chodzi o nasza dzisiejszą gwiazdę, to jest nim olejek z pestek malin, dostępny na stronie producenta za mniej niż 30 złotych w dwóch pojemnościach(30 i 50 ml). Dobrą wiadomością jest to, że produkty NQ można dostać też stacjonarnie w Naturze i to właśnie tam kupiłam swój egzemplarz w promocyjnej cenie 18.99 za mniejszą pojemność


Jak zapewnia nas producent, w ciemnej szklanej butelce mamy czysty, nierafinowany olej. Oznacza to, że zachował swoje najlepsze właściwości. Jak zapewniają producenci, olejek ten ma między innymi działanie:
  • antyoksydacyjne
  • chroniące przed działaniem wodnych rodników
  • poprawiające barierę lipidową naskórka
  • redukujące pracę gruczołów łojowych
  • odblokowujące pory 
  • redukujące zaskórniki



Olejek jest wegański, co dla wielu jest ważną informacją i oprócz stosowania na twarz, może pomóc włosom. Ja używam go tylko do twarzy, ale spróbuję go kiedyś w tej drugiej roli. Nakładam go na wieczór po całej rutynie pielęgnacyjnej na krem, aby zamknąć pielęgnację. Zauważyłam, że w ten sposób najlepiej mi się sprawdza. Mimo wrażliwej cery z mocno przetłuszczającym się nosem i brodą(mimo to często suchą) nie używam go rano, jeśli wiem, że będę się malować. Olejek co prawda się szybko wchłania(używam pół pompki na całą twarz), ale nie chcę ryzykować, że nie będzie współpracował z podkładami, szczególnie tymi na bazie wody.

Przez cały okres użytkowania zauważyłam, że skóra jest o wiele bardziej miękka, a częsty problem, czyli suchość wokół ust, została zminimalizowana. Innym atutem przemawiającym za olejkiem jest fakt, że zauważyłam zmniejszenie się ilości sebum na nosie. Co prawda nadal się pojawia, ale w tej chwili jest to może 40 procent mniej w tak krótkim czasie(niecały miesiąc) i liczę na lepsze w późniejszym czasie.

Wszystkim fanom naturalnego dbania o skórę, a także osobom żyjącym Less Waste chcę najserdeczniej polecić ten produkt i życzyć miłego używania tym, którzy go kupią



Komentarze